W wakacje 2022, tuż po zakończeniu 2 klasy miałam okazję uczestniczyć w wyjątkowym obozie językowym w Georgetown Preparatory School. Amerykańskie liceum znajduje się w stanie Maryland, oddalone około 30 minut jazdy samochodem od centrum Waszyngtonu D.C.

Już w kilkanaście godzin po zakończeniu roku szkolnego razem z czwórką moich kostkowych przyjaciół – Kubą, Jankiem, Martą i Antkiem znalazłam się na krakowskim lotnisku. Przed odlotem pożegnał nas nasz ksiądz dyrektor – o. Tomasz Nogaj SJ. Podekscytowani nadaliśmy nasze walizki i wsiedliśmy do samolotu.

Po męczącej podróży w końcu znaleźliśmy się na Ronald Reagan Washington National Airport skąd odebrali nas obozowi opiekunowie. 

Typowy dzień zajęć:

Po śniadaniu o 8.00 zaczynaliśmy lekcje. Pierwszym 50-minutowym blokiem były American Studies, gdzie miałam szansę dowiedzieć się o historii i kulturze Stanów Zjednoczonych, potem blok pisemny i gramatyka, a o 12.00 już maszerowałam wraz z innymi na obiad. Po posiłku czekały mnie jeszcze 2 bloki – czytanie książki i tzw. „Electives”, zajęcia fakultatywne, czyli dziennikarstwo cyfrowe (do wyboru było jeszcze pisanie książki Yearbook lub kręcenie filmu). Warto wspomnieć, że zajęcia z dziennikarstwa cyfrowego były cudownie prowadzone przez nauczyciela z Australii, który tam na co dzień mieszka i pracuje jako dziennikarz. 

Tuż po lekcjach rozpoczynał się „Sport’s Time”. Moim najczęstszym zajęciem było w tym czasie pływanie, ale też można było zagrać w koszykówkę, tenisa, golf, piłkę nożną czy udać się do siłowni poćwiczyć. Po dotlenieniu mózgu i po kolacji miałam półtorej godziny na naukę tzw. „Study Hall”. Od godziny 20.30  rozpoczynał się nam czas rekreacji, który spędzaliśmy na integracji z resztą obozowiczów. Codziennie robiłam coś innego: budowanie malutkich autek z przygotowanych materiałów, kolorowanie koszulek metodą tie dye, wieczór filmowy czy wizyta w piekarni amerykańskich ciasteczek to tylko niektóre propozycje z którymi czekali nasi opiekunowie. 

Wycieńczający dzień kończył się około 23.00, wyjątkiem były weekendy. Wtedy królowała dobra zabawa – tak wraz z innymi odwiedziłam George Washington wife’s house, park wodny Water Country USA, nowe African American Museum, stolicę Maryland – Annapolis, stare miasto – Aleksandrię, Air and Space Museum, park rollercoasterów King’s Dominion, zwiedziłam Waszyngton, kibicowałam na amerykańskim meczu bejsbola, grałam w mini golfa i wiele innych.

Podczas obozu ważnym i nieodłącznym jego elementem była wiara katolicka, a więc niedzielne msze i modlitwa przed posiłkiem jak to przyjęte jest w jezuickiej szkole. Jednak w tym wszystkim istotny był też szacunek i tolerancja do osób z innych wyznań i kultur, każdy był zachęcany do praktykowania i dzielenia się z innymi wyniesioną z domu rodzinnego religią i kulturą, czego wyrazem była np. Kolacja Międzynarodowa. 

Sześć tygodni w USA, w wakacje uczyniły to lato wyjątkowym i na długo pozostaną w mojej pamięci. Teraz mogę myśleć po angielsku, płynniej odpowiadać i rozmawiać, a poza tym niestraszne mi książki po angielsku, bo właśnie w to lato przeczytałam moją pierwszą w całości: „The boy who harnessed the wind” („O chłopcu, który ujarzmił wiatr”). Gigantem, czymś czego nie doświadczyłam i nie doświadczę na zwykłej wymianie międzynarodowej to praca w grupie ludzi z całego świata, doświadczenie tego jak osoby z drugiego krańca świata stały się moimi przyjaciółmi, jak wspólnie mogliśmy odkryć i dzielić się własnym bogactwem kulturowym. Ekscytujące i pełne wrażeń doświadczenie.

Na koniec chciałabym podziękować. Poza moją niezastąpioną rodziną i przyjaciółmi, najbardziej jestem wdzięczna Ojcowi Tomaszowi – dyrektorowi naszej KOSTKI oraz wszystkim sponsorom. 

Nie mogę zapomnieć także o p. Rosicie Whitman – dyrektorze obozu w USA, kostkowemu zespołowi koordynującemu wyjazd, mojemu wychowawcy, mojej nauczycielce angielskiego i nauczycielce hiszpańskiego. Bez KOSTKI i jej cudownych ludzi nie byłoby tego obozu – Dziękuję bardzo!

Kinga (kl. 3E)