Kiedy 31 sierpnia wszyscy zestresowani uczniowie przyszli na boisko KOSTKOWE w godzinach rannych, byli chcąc nie chcąc gotowi na dzień pełen wrażeń. Każdy z nich martwił się jednak o to, z jakimi osobami będzie z klasie. Czy oni aby na pewno mnie polubią? Czy wszyscy są mili i skorzy do rozmów? Czy jednak okaże się, że większość cały dzisiejszego dnia spędzą jak najdalej od towarzystwa, stroniąc od jakichkolwiek rozmów? To tylko parę przykładowych pytań, jakie wtedy każdy z nas zadawał samemu sobie. Na te wewnętrzne rozterki nie było rady. Trzeba było skoczyć na głęboką wodę i przekonać się, że może nie będzie jednak tak źle, jak na początku myśleliśmy ;))
Zaraz po króciutkiej modlitwie i paru wyjaśnieniach, wszyscy ustawiliśmy się w równiutkich rzędach, po czym ruszyliśmy niczym mali żołnierze do autokarów. Tam niezręczna cisza dobiegła końca. W pojazdach rozległ się szum rozmów i wesołej gadaniny. W takich pysznych humorach przebyliśmy całą drogę do Doliny Będkowskiej, gdzie w naszych klasowych wspólnotach mieliśmy spędzić kolejne parę godzin. Zapewne nikt, wierzcie mi, nie podejrzewał, że tutaj okaże się być aż tak piękne!! Aż ręce świerzbiły w kieszeniach, żeby wyciągnąć telefon i zrobić parę zdjęć . Gdzie tylko by się człowiek nie obejrzał, wszędzie była zieleń! Tak bardzo odmienna od miastowych betonów i tłoku. Można było odetchnąć pełną piersią. Zanim każdy zdołał zlustrować choćby najmniejszy szczegół krajobrazu, zostaliśmy ustawieni w kółeczkach, żeby się przedstawić. Potem graliśmy razem w wiele zabaw, które jak się okazało, zbliżyły nas do siebie w niesamowicie krótkim czasie. Pograliśmy w siatkówkę, pohuśtaliśmy się na huśtawkach i posiedzieliśmy pod zadaszeniami, chroniąc się przed gorącym słońcem. Cóż, na pogodę nie mogliśmy narzekać. Było ciepło i słonecznie. Właśnie takie jeszcze letnie powietrze najlepiej działa na nas i ładuje energetyczne baterie, bo gadaliśmy i śmialiśmy się razem, zapominając całkowicie o otaczającym świecie. Potem, kiedy już każdy zdołał opaść nieco z sił, przycupnęliśmy w cieniu i wcinaliśmy pyszne, grillowane kiełbaski. Godziny zleciały niesamowicie szybko. Aż się chciało westchnąć: Ach, to już koniec?
Do autokarów wracaliśmy już w pełni zintegrowani i rozmowom nie było końca. Przed budynkiem szkoły rozstawaliśmy się z żalem. Kiedy już przyszedł czas na rozpoczęcie roku szkolnego, wszyscy w galowych, eleganckich ubraniach spotkaliśmy się przed kościołem. Aż się ciepło robiło na sercu, widząc te już znajome nam twarze. Wtedy wizja spędzenia razem tych trzech lat gimnazjum, nie wydała się nam aż taka przygnębiająca. Wręcz napawała nas optymizmem i zapałem. Oby było tak, byśmy już przez cały rok spędzili razem w takich entuzjastycznych humorach : )
Natalia Izbińska 1F