Pytając różnych ludzi o wspomnienia z wycieczki można usłyszeć tak różne odpowiedzi, że nasuwa się pytanie: Czy aby na pewno oni wszyscy byli na tym samym wyjeździe?

Otóż tak. To była jedna wspaniała, super przygotowana, zaskakująca i jak sama nazwa wskazuje: integracyjna wycieczka.

                Wszystko zaczęło się dość pospolicie: po zajęciu miejsc w autokarze marki najpewniej ferrari( droga trwała prawie cztery godziny) i po poznaniu imion uczniów siedzących w najbliższej okolicy, po prostu i całkiem zwyczajnie… zasnąłem. To moja wina , zawsze gdy udaję się w dłuższą podróż autokarem po prostu film mi się urywa.

                Gdy wreszcie dotarliśmy na miejsce oczom naszym ukazał się widok całkiem dla oka przyjemny: Willa stojąca pośród lasu, o białych ścianach, dobrze utrzymana a obok niej ładny ogród. W tej chwili, tym, co najbardziej nas wszystkich zajmowało, było pytanie „czy mają tam Wi-Fi?”. Wi-Fi było, więc od pierwszych chwil, po zainstalowaniu się w pokojach, rozbrzmiała orkiestra składająca się z kilku grających dość swobodne melodie głośników.

                Po zjedzeniu obiadu zebraliśmy się wszyscy w „Sali kominkowej” i zaczęły się gry i zabawy integracyjne. Większość z was w tym momencie zapewne robi zbolałą minę i zaczyna szukać w tekście końca tych zabaw. A tu niespodziewajka. Zorganizowane przez panią psycholog zajęcia naprawdę nas wciągnęły. Każdy poczuł się wyluzowany. Podzieleni na grupy musieliśmy m.in. za pomocą pantomimy, parodii czy wreszcie rysunku przedstawić jednego z nauczycieli Kostki. Oj działo się: Wykazać mogli się też plastycy rysują herby klas.

                Następnie mieliśmy tzw. czas wolny. I tu działo się jeszcze więcej… Po czym nastąpił, jak mi się zdaje, gwóźdź programu: ognisko. Moim skromnym zdaniem ognisko to wspaniały wynalazek. Można się najeść a przy tym porozmawiać z kolegami i koleżankami we wspanialej atmosferze.

Gdy się dobrze ściemniło i gdy wszyscy mieli już pełne brzuchy nasi opiekunowie – Uwaga, Uwaga – wysłali nas do lasu. Nie, nie pomyliłem się, nie przyśniło mi się to. Podzieleni na grupy, wyposażeni w mapę i latarki, ruszyliśmy w teren. Na opisanie następnej godziny, bo tyle trwała nasza wyprawa, osobnego artykułu było by mało. Była okazja pośmiać się w doborowym towarzystwie, postraszyć koleżanki( mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczą). Ale to, co najbardziej wszystkich zaskoczyło, nastąpiło na końcu. Była to okazja do przemyślenia wielu spraw w ciszy i w spokoju, w atmosferze, która niejednego natchnęłaby do napisania wiersza. Szliśmy w odstępach trzech metrów w ciszy i skupieniu przy zaświeconych kilku latarkach (mnie osobiście tego typu medytacje bardzo się podobały).

                Podczas następnych paru godzin byłem bardzo zadowolony, że udało mi się zdrzemnąć w autokarze. Cisza nocna obowiązywała od 24. Więc chyba nie muszę wspominać, że spośród ponad 50 osób będących na wycieczce, nikt nie położył się spać przed 1 w nocy. W tym miejscu zdziwieni mogą być tylko nasi opiekunowie?

                Następnego dnia rano, po śniadaniu i po kolejnej edycji integracji (tym razem w zespołach klasowych), udaliśmy się na zwiedzanie nowicjatu Jezuitów w Starej Wsi. Piękne Ogrody Biblijne, choć widziane w kolorach jesiennych, okazały się być ciekawym miejscem do krótkiego spaceru. Urokliwa była również Kaplica, w której znajdowała się „kosteczka Staszka Kostki”.

Po obejrzeniu wielu wspaniałych miejsc z powrotem zasiedliśmy do naszego ferrari, by ostatecznie zjeść obiad w naszej Willi, spakować to, co nie zostało wcześniej spakowane i ruszyć w drogę powrotną do Krakowa.

                Według mnie, wycieczka integracyjna powinna się odbywać, co najmniej raz w roku. A i to by było mało…

Jakub Pilarski 1c

 

Agnieszka Szefer – Walas, nauczyciel języka polskiego

 

Zobacz zdjęcia